![]() |
Kaczuszki w Central Parku, Manhattan, NY | 27 lutego 2017 |
Dziś krótko, ale na temat. Kolejna wiosna, którą spędzamy w Ameryce umocniła nas w przekonaniu, że to tutaj najbardziej kapryśna pora roku. W tamtym roku co chwilę padało, choć przez resztę roku (nawet jesień) było sucho i mega słonecznie, a w tym to w ogóle nie wiadomo co się dzieje...
Już
w notce o wiośnie z 2016 roku, tutaj - klik,
pisałam że "patrząc
przez okno nie można było zgadnąć jakiej temperatury spodziewać
się na zewnątrz". W
tym roku to też prawda...
Może
tak ciągle nie pada, ale za to temperatury to szaleją... W lutym gdy
byliśmy w Filadelfii, akurat tego dnia było 20 stopni. W lutym. 20!
A zaraz następnego dnia znowu trzeba było chodzić w kurtkach. I tak
jest co chwilę...
Dopiero
co, parę dni temu, w środę, nagle mieliśmy słoneczne plus 20
stopni z zapachem wiosny, które przerodziło się w mega deszcz i burzę. A następnego dnia były wiatry 40/50
km/h... Potem znowu było znośnie, a tu nagle w weekend, idziemy
wieczorem do sklepu, a odczuwalna -16! WSZYSTKO MI ZAMARZŁO.
Teraz
sobie siedzę i patrzę na uchylone okno, przez które do mieszkania
leniwie wlewają się promienie słońca. Wygląda to cudnie, ale
wiem, że to nic bardziej mylnego. Temperatury na zewnątrz nadal są
ujemne. Trzeba ubrać puchową kurtkę, ciepły szalik, czapkę,
rękawiczki, ciepłe buty... Normalnie człowiek idzie i rozmyśla o
tym jak nienawidzi zimy.
A
w przyszłą środę ma być trochę słońca i 16 stopni na plusie.
Co z tego, jak w kolejną niedzielę, ma padać śnieg...
Wiosno,
przychodzisz czy nie? Zdecyduj się!
#Patricia