sobota, 24 września 2016

RÓŻNICE MIĘDZY ŻYCIEM W POLSCE A ŻYCIEM W USA

Nie ma co ukrywać: życie w Ameryce różni się od tego w Polsce. Czas na kolejną notkę w stylu # co mnie zaskoczyło w USA, tym razem z punktu widzenia osób mieszkających w Ameryce na stałe. Część z dzisiejszych punktów dotyka także turystów, ale że akurat dla nas nie były zaskoczeniem, tylko po prostu różnicą, trafiły do tej notki a nie poprzedniej

Ktoś mądry mi kiedyś powiedział: „Tu i tu haruje się jak wół. I tu i tu na koniec miesiąca zostają Ci w kieszeni tylko dwie stówki. Pytanie brzmi: co możesz kupić za 200 złotych, a co możesz kupić za 200 dolarów?”.

200 złotych? Parę jeansów Levis na dużej wyprzedaży w Factory.
200 dolarów? Xbox na przecenie. No albo 5 par Levisów.
Hmm :)

ŻYCIE W USA vs ŻYCIE W POLSCE


1. WODA Z KRANU - TAP WATER
W większości miejsc w Stanach można spokojnie pić wodę z kranu. Ta w Nowym Jorku jest przepyszna! Podobno to dzięki niej Nowojorska Pizza smakuje tak wyjątkowo i nawet z dokładnym przepisem nie da się jej nigdzie indziej na świecie podrobić.

Generalnie w każdej restauracji czy barze w Stanach możesz poprosić o szklankę tap water, którą dostaniesz oczywiście za darmo. Właściwie to przeważnie nie musisz o nią nawet prosić- zostaje Ci ona nalana na starcie zanim jeszcze zdążysz przejrzeć menu. Jeżeli chcesz zaszaleć i zapłacić za wodę gazowaną czyli club soda- śmiało, nie będzie droga.

Miła odmiana od płacenia 5-8 złotych za małą buteleczkę wody (wartą złotówkę) w Polskich restauracjach. Na pewno nie tęsknie za tym, żeby bardziej opłacało się wziąć kolę niż zwykłą wodę.


2. REKLAMACJE I OBSŁUGA KLIENTA
Już kiedyś pisałam, że obsługa klienta, czyli customer service jest w Stanach na bardzo wysokim poziomie. Kiedyś stresowałam się przed reklamacją i próbowałam przypomnieć sobie wszystkie potrzebne słowa (po angielsku) ale dziś już wiem, że nawet nie zdążę się wytłumaczyć a już będą zwracać mi pieniądze.

Nie ma problemu, którego nie dałoby się załatwić przez amerykańską obsługę klienta. Zgubiona paczka? Wyślą jeszcze raz (patrz notka o kurierach -> klik). Przez przypadek wziąłeś w supermarkecie jeden produkt za dużo? Przyjmują go bez mrugnięcia okiem i od razu zwracają kasę. Zrobiłeś zakupy i po wyjściu przypomniałeś sobie, że zapomniałeś użyć swojego zniżkowego kuponu? Wracasz się, a oni bez problemu zwracają Ci różnicę w kwocie.

Najfajniejszą różnicą jest reklamacja kosmetyków. Otworzyłaś kosmetyk i nie przypadł Ci do gustu? Zaczęłaś używać nowy krem, a on zaczął Cie uczulać? Można śmiało taki otwarty kosmetyk reklamować! Najczęściej szybko zwracają kasę, żeby "mieć spokój" i zadowolonego klienta. Wyobrażacie sobie próbę zwrócenia otwartego kosmetyku w Polsce? Hahahaha


3. PROMOCJE I KUPONY
Promocje w Ameryce to codzienność. Z okazji każdego święta (czy to Boże Narodzenie czy Dzień Niepodległości) sklepy z ubraniami i elektroniką robią duże wyprzedaże, zwłaszcza przez internet.

W supermarketach zawsze co najmniej 1/4 rzeczy jest choć trochę przeceniona. Czasami jest to tylko 50 centów różnicy, ale czasami możesz dostać Mozzarellę wartą $6 za $1.89. Kupony można wyrywać np. ze sklepowych gazetek, które spokojnie na Ciebie czekają przy wejściu. Niekiedy sklepy nawet wysyłają Ci indywidualne kupony do domu, jeżeli masz ich kartę stałego klienta (którą możesz za darmo założyć w punkcie obsługi klienta).

Wiecie jak to w Polsce zawsze "promocje i kupony nie łączą się". Nie ma miejsca na takie "drobne druczki" w Ameryce. Promocje łączą się i mnożą w nieskończoność.

Przykład: Masz kupon na 2 dolary przy zakupie galonowej tropicany. W między czasie do sklepu wchodzi promocja: Tropikana w cenie 2/$6. Najczęściej wcale nie musisz brać dwóch soków, żeby skorzystać z promocji (chyba, że jest tak wyraźnie napisane). Bierzesz jedną, za którą wychodzą $3 dolary i skanujesz swój dwu dolarowy kupon. Włela! Masz (warty $5) galon soku za $1. 
W supermarkecie Stop&Shop, w którym najczęściej robimy zakupy, na każdym rachunku podsumowują ile w danym roku już zaoszczędziłeś na wszystkich promocjach i kuponach.

4. ACH GALONY I INNE MIARY
Mieszkając w Ameryce trzeba się pożegnać z systemem dziesiętnym, a polubić z galonami, funtami, calami, stopami, pintami, uncjami i innymi dziwnymi miarami.

Na początku ciężko to wszystko pojąć gdy mózg przyzwyczajony jest do wygodnego 1/10. Trochę czasu potrzeba, żeby przekonać się do 1/8, 1/12, 1/16 i 1/32 itp. Właściwie z perspektywy czasu- roku życia w USA, stwierdzam, że nie da się do tego przekonać, ale jak najbardziej da się przyzwyczaić.

Już nie pamiętam co to jest litr soku, 2 kilo cebuli czy 500 gram malin. Teraz kupuję pół galona mleka, 5 pounts (funtów) ziemniaków i 16 oz (uncji) truskawek.

Jeszcze w Polsce przy pieczeniu (zazwyczaj znajdowałam przepisy na amerykańskich stronach, głównie na Pinterście) spędzałam ekstra 20 minut na przeliczaniu ile gram masła potrzebuję, jeżeli przepis podaje je w łyżkach. Już wiem dlaczego- amerykańskie masła mają na papierku zaznaczoną ilość łyżek. Zwykła kostka (113g) ma 1/2 cupa (taka szklanka) czyli 8 łyżek stołowych. Teraz z przyjemnością korzystam z amerykańskich przepisów, wszystko w nich jest na cupy i łyżki i właśnie to lubię. To cudowne nawet nie musieć mieć wagi!


5. MLEKO UHT NIE ISTNIEJE
Takie można mieć przynajmniej wrażenie po Amerykańskich supermarketach i sklepach spożywczych.

W Polsce zawsze mieliśmy zapasowy karton mleka w spiżarni. W USA mleko jest tylko pasteryzowane, ma krótki termin ważności (np dwa tygodnie) i trzeba trzymać je w lodówce, nawet przed otwarciem. Ja i tak jestem uczulona na krowie mleko, ale mój mąż codziennie rano zaczyna dzień od płatków, więc jest to trochę uciążliwe, że nie można zrobić zapasu.


6. ZAROBKI
Amerykanie zarabiają dużo, to żadna tajemnica. Często za tą samą w pracę, w Polsce dostajemy 9-10 złotych na godzinę, a w Stanach 10 dolarów, czyli w zależności od kursu 30, a nawet 40 złotych. W dużym mieście jak Nowy Jork różnica rośnie- np. zamiast $10, dostaje się $12-14.

Wiadomo, że w Polsce to 10 złotych na godzinę jest na rękę, a w Stanach sam musisz sobie opłacić ubezpieczenie zdrowotne i podatki, ale przy 12 dolarach i tak zostaje Ci te 10- więc do dalszych obliczeń bezpiecznie można przyjąć, że zazwyczaj zarobki są jak 1:1 więc cen i wydatków też nie ma sensu przeliczać z dolarów na złotówki, tylko trzeba je traktować jak 1:1.


7. WYDATKI
Ubezpieczenie zdrowotne i czynsz lub kredyt/podatek za mieszkanie to w Ameryce największy stały wydatek. Lepiej nie przeliczać na złotówki bo głowa boli. Ale jak już zaznaczyłam w poprzednim punkcie wcale nie należy tego przeliczać. Kwota ubezpieczenia zdrowotnego jest procentowo podobna do tej, którą pracodawcy zabierają w Polsce. A mieszkanie?

W Nowym Jorku można znaleźć studio za tysiąc dolarów. Znam osoby, które we Wrocławiu płaciły ponad tysiąc za dużą sypialnię. Więc też procentowo wcale w Stanach się więcej na to mieszkanie nie wydaje (za wyjątkiem super modnych dzielnic największych miast, ale porównujemy tu przeciętne osoby).

Cała reszta stałych wydatków w Ameryce przy przeliczniku 1:1 okazuje się mniejsza niż w Polsce. Rachunki za prąd, gaz, wodę itp? $50. Wyobrażacie sobie płacić za to wszystko tylko 50 złotych miesięcznie?

Minusy: Niestety pomimo posiadania ubezpieczenia zdrowotnego, nadal za niektóre usługi lekarskie trzeba płacić. W ogóle wszelkie usługi (kosmetyczka, hydraulik itp.) się cenią, więc to co się zaoszczędzi (w porównaniu z Polską) na rachunkach, wyda się na inne rzeczy. Dlatego właśnie i tu i tu, na koniec miesiąca w portfelach w sumie zostaje tyle samo (jak pisałam we wstępie).


8. CENY
Artykuły spożywcze w większości po przeliczeniu kursu są droższe niż w Polsce ale nie zawsze: avocado-$1 czyli niecałe 4 zł, w Polsce potrafi kosztować 6-7zł. Ale wyobraźcie sobie, że kupujecie to avocado za złotówkę- bo właśnie tak się odczuwa dolara w Stanach. Albo naturalne mleko migdałowe za niecałe 2, zamiast ~10zł.

Ceny elektroniki są śmieszne. Wyobraźcie sobie, że możecie za 2 stówy kupić wspomnianego na początku Xboxa. Owszem ten najnowszy model jest droższy- ale to i tak kwota, którą nawet nastolatek da radę szybko zaoszczędzić. W Polsce za 2 stówki starczy tylko na grę. Laptop za 4 stówki zamiast 2,5 tysiąca też jest miłą odmianą od życia w Polsce.

O, wiecie co jeszcze można kupić w Stanach za niecałe 2 stówki? Smart TV, 32 cale. Czyli dostając 12 na godzinę, w Stanach na telewizor zarabiasz 2 dni, w Polsce (na 900 złotych za ten sam model) pracujesz prawie 2 tygodnie- to właśnie najbardziej odczuwalna różnica między życiem w Polsce i w USA.


9. POLICJA
Nie wiem czy to tylko ja tak mam, ale w Polsce jak widziałam policję, zwłaszcza prowadząc samochód, od razu zaczynałam się gorączkowo zastanawiać czy na pewno nie robię nic za co mogliby się do mnie przyczepić - a wcale nie miałam żadnych nieprzyjemnych historii. No poza tą: raz potrzebowałam pomocy w znalezieniu drogi w Krakowie, na co policjant odpowiedział "nie wiem" i wrócił do tego co akurat robił, czyli siedzenia w aucie i gadania z kolegą.

W Stanach to by nie przeszło. Tutaj policjanci zawsze starają się pomóc lub znaleźć kogoś kto Ci może pomóc, nawet jeżeli jest to tylko pytanie o drogę. Może właśnie dlatego obecność policjanta w pobliżu daje mi poczucie bezpieczeństwa. Wiem, że cokolwiek by się nie stało, nawet głupota, mam do kogo się zwrócić. Zdarzyło mi się też, że samochód policyjny przepuszczał mnie na pasach pomimo, że miałam czerwone światło.

Policja działa tu sprawnie i efektywnie (wyłączając zatrzymanie za przewinienie drogowe- to trwa WIEKI) i jest powszechnie szanowana - jak wszyscy mundurowi. W mojej miejscowości co 5 dom ma na podwórku tabliczkę z napisem "Wspieramy naszą Policję".

Do tego Policja w Stanach wygląda jak... z amerykańskich filmów ;) Mają fajne mundury, kamizelki kuloodporne, broń (w dni o zaostrzonym bezpieczeństwie nawet karabiny maszynowe) i robią niezłe show jadąc na sygnale lub kogoś aresztując.


10. KRADZIEŻ I BRAK OCHRONIARZY
W żadnym z supermarketów i sklepów spożywczych, do których chodzimy nie ma ochroniarzy! Ani w środku ani na zewnątrz. Nawet w tym, w którym już przed wejściem stoją pierwsze artykuły (np. kwiaty lub dynie), albo gdzie są kasy samoobsługowe. Pewnie próby oszustwa i kradzieży muszą być tu tak znikome, że wystarczą im kamery.

Raz nasza znajoma cały Manhattan przechodziła z otwartą torebką i wystającym portfelem- nikt go jej nie ukradł. Ta sama znajoma (dużo pracuje, więc jest trochę zakręcona:)) zostawiła raz na przerwie portfel w Starbucksie koło cukrów. Gdy sobie to uświadomiła parę godzin później, portfel nadal na nią tam czekał. Wspominałam już w tekście o kurierach, że paczek z przed domów też nikt nie kradnie.


11. MILI LUDZIE
W USA obcy ludzie się do siebie uśmiechają i wszyscy są dla wszystkich bardzo mili. Nieważne czy to zmęczona ekspedientka w sklepie, kierowca autobusu czy jakiś pan, którego po prostu mijasz na chodniku. Trzeba być zawsze gotowym na "cześć, jak się masz", "miłego dnia" i szeroki uśmiech.

Amerykanie generalnie są znani z wysokiej kultury osobistej. Przeważnie są grzeczni, bardzo dobrzy w gadkach typu „Część, jak się masz? Och to wspaniale, miło mi to słyszeć. Dziękuję. Wzajemnie!” i przede wszystkim mistrzowsko opanowali przepraszanie.

Będąc w Stanach musisz przepraszać zanim będziesz koło kogoś zbyt blisko przechodzić (exuse me) oraz po tym jak niechcący kogoś przy tym smyrniesz (sorry). W mieście takim jak Nowy Jork, gdzie ludzi jest naprawdę... sporo, musisz używać exuse me tak często, że po pewnym czasie staje się ono najnaturalniejszym zwrotem na świecie niezależnie od ojczystego języka.


12. KOMUNIKACJA MIEJSKA
Tu sprawa dzieli się na miasto Nowy Jork i resztę Stanów.
  • Nowy Jork: Komunikacja miejska jest rozłożysta, efektywna i wygodna.
  • Reszta Stanów: Komunikacja miejska nie istnieje. Wszyscy mają auta. Jak już się jakiś autobus zdarzy trzeba mieć odliczoną gotówkę, którą wrzuca się do śmiesznego automatu przy kierowcy.
A tak serio to podstawowa różnica polega na tym, że autobusy, pociągi, wagony metra... wszystkie zawsze są latem klimatyzowane (porządnie, idzie zmarznąć) i ogrzewane zimą. Da się - wow!


13. KLIMATYZACJA
W Ameryce generalnie wszystkie pomieszczenia zamknięte zdają się mieć klimatyzację i nikt na niej nie próbuje oszczędzać.

Ameryka nie lubi kompromisów, to kraj skrajności. We wspomnianej już komunikacji miejskiej zawsze będzie albo przyjemnie ciepło (jeżeli na zewnątrz jest mróz), albo super zimno (jeżeli na zewnątrz jest ciepło) - nie ma nic pośredniego- któregoś dnia po prostu zamiast ogrzewanie włączają klimę a za kilka miesięcy na odwrót. Latem warto nosić ze sobą jakiś sweterek.

Dlaczego? Bo tutaj nikt zdaje się uważać, że parę stopni różnicy wystarczy. Nie. Jak na zewnątrz jest 35 stopni to w środku trzeba dowalić 18.


14. ŚWIĘTA I DNI WOLNE
Z Kościelnych świąt w Stanach jest wolne tylko jedno: 1 dzień Bożego Narodzenia. 2 dzień nie istnieje. Wielkanoc przypada w Niedzielę, więc to się jako wolne nie liczy. W Poniedziałek wielkanocny wszyscy muszą już popylać do pracy.

Z innych świąt, tych państwowych, tylko niektóre są naprawdę wolne (jeżeli nie pracuje się w urzędzie lub banku) - pisałam o tym już więcej tutaj -> klik.


15. DEKORACJE DOMÓW
Amerykanie uwielbiają przystrajać swoje domy w zgodzie z panującym sezonem. Najbardziej intensywny jest koniec roku. Już pod koniec września zaczynają się pojawiać pierwsze dekoracje związane z Halloween (31 października). Po Halloween czas na jesienne dekoracje ze słomą, indykami (Święto Dziękczynienia przypada w listopadzie) i pomarańczowymi liśćmi. Grudzień to oczywiście Boże Narodzenie i wszystko co związane ze śniegiem. Ludzie przystrajają też domy z okazji Wielkanocy, Dnia Niepodległości czy nawet pierwszych dni szkoły (tam gdzie mieszkają jakieś dzieci, głównie są to transparenty).
Dekoracje Halloweenowe z 2015 roku. Nawet salony fryzjerskie się przystrajają (zdj. po prawej).
Przez cały rok praktycznie na każdych drzwiach domów jednorodzinnych wiszą wieńce, nawet jeżeli reszta domu nie jest przystrajana od święta. Przeważnie nawiązują do pory roku: kwiaty na wiosnę i lato, później kolory jesieni (zdj. poniżej), a potem wieńce typowo Bożonarodzeniowe.

Można by tak wymieniać jeszcze wiele różnic, np. prawo do posiadania broni, kwestie religijne i różnorodność kulturowa, podejście do dzieci, działanie ubezpieczeń zdrowotnych czy generalnie różnice w prawie... Może kiedyś :)


#Patricia