Pożyczyliśmy samochód! Od mojej cioci. Toyota Rav4 jakby ktoś pytał... Taki malutki samochodzik jak na amerykańskie drogi. Mieliśmy go od popołudnia w sobotę do popołudnia w niedzielę. Chcieliśmy pojechać do paru sklepów, prawka amerykański już mamy, ciocia była tak dobra, że się bez problemu zgodziła, więc ruszyliśmy w drogę.
Tak, mieszkamy w Ameryce i nie mamy swojego samochodu. Można? Można. Ale tak poza Nowym Jorkiem, nie będę ukrywać, jest ciężko bo nigdzie nie ma dobrej komunikacji miejskiej, więc nie polecam.
Niesamowite uczucie, móc sobie samemu pojechać autem do sklepu, w 25 minut a nie 2 godziny z przesiadkami. Nie musieć się stresować, czy się zdąży na autobus, albo czy się komuś na siebie nie każe za długo czekać. Po prostu bez stresu, w swoim tempie chodzić sobie po IKEA i oglądać, wybierać...
Tak, w sobotę nasz wieczór z autem wykorzystaliśmy na wycieczkę do IKEA. Nie robiłam zdjęć w środku, bo IKEA to IKEA, wygląda wszędzie mniej więcej tak samo. Poza tym byłam taka szczęśliwa, że mogę chodzić po swoim ulubionym sklepie bez stresu, że nie myślałam o dokumentowaniu tego wydarzenia :D
Wróciliśmy do domu, wypakowaliśmy wszystko i pojechaliśmy do supermarketu po mnóstwo wody (3 paczki po 24 butelki i 4 galonowe butle), ciesząc się, że nie musimy (khm, khm, mój mąż nie musi) ciągnąć ich ze sklepu w walizce. Przy okazji wzięliśmy sobie pesto na kolacje, bo już było za późno by coś samemu robić.
Następnego dnia, w niedzielę rano ruszyliśmy autem po prostu przed siebie. Jechaliśmy drogą, która normalnie jest super zielona, ale że jest zima i drzewa nie mają liści to było bardzo szaro. I tak nam się podobało. Widziałam z okna ptaki i gąski i kaczuszki...
Po prostu jechaliśmy i rozmawialiśmy na temat tego jak takie życie w Ameryce bez auta (no za wyjątkiem samego Nowego Jorku gdzie jest świetna komunikacja miejska) kształtuje charakter i jak teraz potrafimy takie proste rzeczy doceniać. Słońce super świeciło, więc trochę się zdziwiliśmy gdy wyszliśmy z auta w jakimś parku, do którego dojechaliśmy. Było MROŹNO.
Przeszliśmy kilka metrów i pojechaliśmy dalej. Najpierw do Home Depot- to taka amerykańska Castorama. Po parę drobiazgów. A potem do Trader Joe's.
Trader Joe's jest siecią sklepów ze zdrową żywnością (jak bardzo fajne Whole Foods) ale o przystępnych cenach. Mają dużo swoich firmowych produktów, w przepięknych opakowaniach. Mieli świetne avocado, w sam raz dojrzałe i ogromne, byliśmy zachwyceni. Kupiliśmy też na spróbowanie suszone mango, o którym słyszałam wiele dobrego. Faktycznie, jest przepyszne, polecam.
No i nastała 13, auto trzeba było oddać i wrócić do rzeczywistości.
W IKEA tak się obkupiliśmy, że niektóre rzeczy nadal leżą zakapowane, bo jeszcze nie zdążyliśmy wszystkiego przygotować. Wczoraj malowałam nasze nowe stoliki nocne (papa, szare tymczasowe pudełka!) i podpisywałam nowe pojemniki na suche składniki i przyprawy.
![]() |
Stoliki NESNA (chyba po $14.99) najpierw przetarłam papierem ściernym, potem pomalowałam białą bejcą (też z Ikea: BEHANDLA). Złożyłam zgodnie z instrukcją i zostawiłam do wyschnięcia. Ta dam. |
![]() |
Ręcznie podpisywałam wszystkie przyprawki i ryże. Ryzykowne, owszem, bo zmyć się nie da, ale myślę, że było warto trochę się postarać, bo wyszło super. Jesteśmy zadowoleni. |
![]() |
Ubrałam nowe poduszki, zaczęłam wieszać zasłonę dzielącą pokój na dwie części (ale mąż będzie musiał dokończyć drugą połowę, bo ja się już poddałam, nie dosięgam) i przygotowałam obrazek do łazienki... Nie mogę się doczekać by go powiesić! |
Niedługo na pewno dodam zdjęcia ze wszystkim co dodaliśmy i ulepszyliśmy, ale najpierw... jedziemy na tydzień do Nowego Jorku. Właśnie się pakuję :)
#Patricia