![]() |
Kurier zatrzymujący się na środku skrzyżowania w strefie "no standing" to normalka w USA. Nie trzeba było czekać długo na zdjęcie, wystarczył nam jeden dzień. |
W Stanach funkcjonuje odpowiednik Poczty Polskiej- USPS czyli United States Postal Service. Aniołkami to oni nie są, ale przy kurierach wypadają na bardzo godnych zaufania. Poza tym już wole mieć awizo w skrzynce (do której zmieściła by się paczka o którą chodzi) i musieć iść na pocztę, niż nie wiedzieć w ogóle gdzie moja paczka jest!
Na amerykańskich ulicą rządzą UPS i FedEX. Podobno DHL też istnieje, ale osobiście nie widziałam. Rządzą dosłownie - lubują się w zatrzymywaniu na środku drogi (pomimo miejsca na poboczu) co porządnie utrudnia ruch innych pojazdów. Pozwolę sobie przytoczyć kilka historii o ich wspaniałych metodach dostarczania paczek, które w Polsce byłyby nie do pomyślenia!
Jest ich 7, a najlepsza to nr 6!
Uwaga. Poniższe historie bardzo dobrze świadczą o Amerykanach ale FATALNIE o ich kurierach!
Historia nr 1:
Zaczęło się z grubej rury. Nasza pierwsza przygoda z kurierem w USA miała miejsce tydzień po przylocie na nasz miesiąc miodowy do NYC. Zamówiliśmy sobie laptopa, bo akurat w sklepie model, który chcieliśmy nie był dostępny.
Któregoś razu wracamy do mieszkania z wycieczki, a tam w holu, który widać z ulicy przez szklane drzwi, stoi nasza paczka. Oparta o ścianę. Tak na ukos, że w każdej chwili się może przewrócić. Nie trzeba być Einsteinem żeby się domyślić, że to laptop - widać gołym okiem po kształcie i nazwie sklepu. Szklane drzwi do budynku były zamykane na klucz, ale mieszkańców było mnóstwo i prawie nikt się nie znał. Każdy z nich mógł naszego laptopa sobie wziąć, czy uprzejmie wpuścić złodzieja, myśląc, że przytrzymuje drzwi innemu mieszkańcowi. Nawet byśmy o tym nie wiedzieli, bo nie zastaliśmy żadnej karteczki na drzwiach, że zostawiono dla nas paczkę.
Słyszałam wcześniej, że kurierzy w Ameryce zostawiają wszystko na zewnątrz, czasem przed budynkiem, jakkolwiek przesyłka nie była wartościowa I NIKT TEGO NIE KRADNIE, ale nie mogłam w to uwierzyć dopóki nie zobaczyłam tego na własne oczy!
Historia nr 2:
Gdy nasza druga przesyłka (ogromna torba z ubraniami) została zostawiona w holu w tym samym miejscu nie powinniśmy być zaskoczeni... gdyby nie fakt, że właśnie zmierzaliśmy na lokalną pocztę, gdzie według informacji od kuriera, została dla nas zostawiona nasza paczka! Ciekawe...
Historia nr 3:
A teraz o jednej z pierwszych przesyłek jakie zamówiliśmy już mieszkając tutaj na stałe, "na wsi" czyli w NJ. Bardzo się denerwowałam czy będę w domu w dzień, kiedy paczka nadejdzie. Okazało się, że tak. Na str. internetowej UPS "tracking" mojej paczki pokazał, że tego dnia kurier powinien zawitać u mych drzwi, a ja na szczęście nie musiałam nigdzie wychodzić. Czekałam i czekałam na upragniony dźwięk dzwonka (mamy dzwonki na dole do wszystkich mieszkań w budynku ale bez domofonu, to malutki domek) lub telefon- podawałam swój numer. I się nigdy nie doczekałam. ..
Sprawdziłam jeszcze raz stronę, a tam info, że paczka jest już dostarczona! Kurier zostawił ją w sklepie na dole (który jest otwarty w niedogodnych godzinach i udało mi się tam dostać dopiero na trzeci dzień) nawet nie sprawdzając czy jestem w domu!
Okazało się, że to norma i ilekroć moje zamówienie szło przez UPS (czyli prawie zawsze), swoją paczkę musiałam odbierać ze sklepu na dole, w którym nigdy niczego nie kupiłam. Aż pewnego dnia...
Historia nr 4:
Późno wieczorem dzwonek do drzwi na dole! O wow, prawie zawału dostałam bo już nie pamiętałam nawet jaki jest głośny. Schodzę na dół, a tam uśmiechnięty , dobrze zbudowany, opalony blondyn z zębami bielszymi niż świeży śnieg w przebraniu kuriera. No jak nic, ktoś przez pomyłkę zamówił mi striptizera!
"Zawsze zostawiam paczki w sklepie, ale dziś przyjechałem za późno"- podaje mi moje zamówienie i to śmieszne urządzonko do podpisania. A jednak prawdziwi kurierzy istnieją! I co, dało się zadzwonić i poczekać aż zejdę?!
Historia nr 5:
Tym razem moje zamówienie z Old Navy zostało wysłane w dwóch paczkach FedEXem. Jedna doszła (zostawiona na dole za drzwiami wejściowymi na schodach- żadnego dzwonka czy telefonu nie uświadczyłam), a druga... utknęła! Według trackingu na ich stronie dojechała do jakiejś miejscowości trzy stany poniżej i nigdy już z niego nie wyjechała.
Próbowałam do nich zadzwonić, ale FedEX ma tylko automaty- nie mogłam się doprosić rozmowy z prawdziwym człowiekiem. Napisałam rozpaczliwego mejla do Old Navy wyjaśniając dziwne "zaginięcie" paczki, a oni bardzo szybko zaproponowali mi wysłanie brakującej rzeczy jeszcze raz jeżeli nadal ją chcę. Oczywiście za darmo. Chciałam. Wysłali tym razem z "potwierdzeniem podpisu" czyli, że kurier musiał mi dostarczyć paczkę do mojej ręki. Oddali mi też całą kasę za przesyłkę pomimo, że 7 na 8 rzeczy doszło do mnie w terminie. To niesamowite, że kraj z taką świetną obsługą klienta ma takich fatalnych kurierów!
Historia nr 6:
Bardzo świeża i chyba moja ulubiona, choć kosztowała mnie wiele nerwów!
Znowu zamówienie z Old Navy. Idzie z UPS, więc nawet nie czekam na dzwonek do drzwi, tylko sprawdzam na necie czy już została podpisana imieniem pani ze sklepu na dole. Tak, nawet mi nie piszą, że zostawili ją w sklepie, po prostu muszę znać imię ekspedientki, która te paczki za mnie odbiera.
Patrzę kolejny raz, a tam widnieje, że paczka dostarczona, ale jest podpisana przez inne imię! Dowiaduję się, że to imię kwiaciarki. Gdy w końcu udaje mi się na nią trafić, babeczka twierdzi, że a i owszem UPS u niej było, ale tylko z paczką dla niej i że ona nigdy nie chce przyjmować paczek dla innych osób, ale że ją nawet o to nie pytał. Potwierdziła swoje słowa przy pani ze sklepu, która dodała, że ten kurier co zawsze jest teraz na wakacjach i jakiś inny go zastępuje.
Wpadłam w panikę. Prawie 90 dolców przepadło! Pomyślałam, że nikt mi nie uwierzy, że paczka do mnie nie doszła, skoro jak byk pisze, że jest dostarczona. No ale to nie moje imię i w ogóle jesteśmy w Ameryce - tak sobie mówiłam - i że przecież Amerykanie są uczciwi i że na pewno ktoś mi pomoże. Więc zadzwoniłam do Obsługi Klienta UPS. Ci, w przeciwieństwie do FedEXu, mieli opcję połączenia z prawdziwym człowiekiem.
Pani na linii wysłuchała mojej historii, bez wykazania skruchy zapytała mnie czy sprawdziłam w: tu wymieniając milion miejsc, które sprawdziłam zanim do niej zadzwoniłam i na koniec powiedziała, że ja nie mogę nic zrobić i jak chcę, żeby oni wszczęli śledztwo, które potrwa około tydzień, to musi je zainicjować ten kto mi tą paczkę wysyłał.
No to dopiero się zdenerwowałam. Napisałam do Old Navy rozpaczliwego mejla wyjaśniając wszyściutko po kolei (przynajmniej angielski poćwiczyłam na tej całej przygodzie). Uwierzyli. Nie wszczęli śledztwa, przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, więc po UPS jak zwykle wszystko spłynie.
Pani na linii wysłuchała mojej historii, bez wykazania skruchy zapytała mnie czy sprawdziłam w: tu wymieniając milion miejsc, które sprawdziłam zanim do niej zadzwoniłam i na koniec powiedziała, że ja nie mogę nic zrobić i jak chcę, żeby oni wszczęli śledztwo, które potrwa około tydzień, to musi je zainicjować ten kto mi tą paczkę wysyłał.
No to dopiero się zdenerwowałam. Napisałam do Old Navy rozpaczliwego mejla wyjaśniając wszyściutko po kolei (przynajmniej angielski poćwiczyłam na tej całej przygodzie). Uwierzyli. Nie wszczęli śledztwa, przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, więc po UPS jak zwykle wszystko spłynie.
Za to wysłali mi wszystko jeszcze raz, z "potwierdzeniem podpisu" żebym tylko ja mogła odebrać, dali kupon 15% na następne zakupy (łączący się z innymi promocjami), a oprócz tego cenę obecnego zamówienia też skorygowali i na moje konto wróciła spora część kwoty - nie sprawdzałam dokładnie ale chyba z 20%. Bardzo przepraszali, że spotkały mnie takie stresujące niedogodności. A to nawet nie była ich wina! Jeszcze raz: Customer Service 2 - 0 Kurierzy.
Paczka przyszła- pan musiał, więc grzecznie zadzwonił i na mnie poczekał. I co, dało się?!
Historia nr 7:
Historia nr 7:
Idziemy sobie spacerkiem i widzimy taką o to scenkę: kurier zostawia dużą paczkę na ławce w bardzo widocznym miejscu przed jakimś domem, dzwoni dzwonkiem i "ucieka".
Kurier mógł tę paczkę schować w wielu miejscach by nie była taka widoczna dla przechodniów. Sama widziałam ze 3 potencjalne schronienia blisko drzwi, więc to nie tak że ich nie było. Mógł też poczekać chociaż z 20 sekund po zadzwonieniu dzwonkiem. Ale szczerze mówiąc... po swoich historiach to i tak mnie pozytywnie zaskoczył tym, że w ogóle tym dzwonkiem zadzwonił!
Na szczęście w Ameryce generalnie się nie kradnie. Zwłaszcza listów czy paczek. Ale czy to naprawdę usprawiedliwia kuszenie losu przez kurierów?
Na szczęście w Ameryce generalnie się nie kradnie. Zwłaszcza listów czy paczek. Ale czy to naprawdę usprawiedliwia kuszenie losu przez kurierów?
Ach Ci Kurierzy!
Pamiętam jak w jakimś filmiku na You Tubie dziewczyna mieszkająca w Kalifornii opowiadała jak kurier rzucił jej paczkę z drukarką za płot. Drukarka cała się rozwaliła, a dodatkowo zalał ją deszcz.
Za to w "Wałkowaniu Ameryki" (Świetna książka!) Marek Wałkuski opowiada historię, też z drukarką, jak to jego zamówienie nigdy nie doszło, więc firma z której zamawiał, wysłała mu ją jeszcze raz. Tym razem drukarka doszła, a na następny dzień... doszła ta poprzednia. Został z dwiema w cenie jednej, bo "drukarkowa" firma, gdy do nich zadzwonił przeprosić, stwierdziła coś w stylu: "Może Pan zatrzymać obie, na wypadek gdyby któraś się popsuła."
Generalnie jak widać kurierzy w USA robią co chcą! Sklepy wysyłkowe biernie im na to pozwalają szybciutko wysyłając coś drugi raz gdy paczka się zagubi, bez interwencji u winnego kuriera. Amerykanie też na to przymykają oczy. W końcu nikt tu niczego nie kradnie, paczki zazwyczaj bezpiecznie leżą sobie aż prawowity właściciel po nie sięgnie, a nawet jak się zgubią to są wysyłane drugi raz.
Do tego nie ma co się oszukiwać, dla normalnie pracujących ludzi to na pewno wygodne, że nie muszą warować w domu w godzinach pracy kuriera- co często zdarza się w Polsce.
Tak czy siak chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać etyka pracy amerykańskich kurierów. Czy też jej brak. Czasem tęsknie za wydzwaniającymi za Tobą polskimi kurierami. Nawet nie wiem po co tutaj się trudzę i podaję przy zamówieniu swój numer.
Naprawdę tak trudno chociaż spróbować zadzwonić dzwonkiem?
#Patricia